W Trójmieście mamy dziwne zamiłowanie do nabijania się ze Szczecina - chyba ze względu na jego niezbyt szczęśliwe położenie - sam, kiedy idę na Wały Chrobrego na piwo, mówię z przekąsem, że "idę nad morze", co nawiązuje do popularnego w Polsce przesądu, jakoby Szczecin leżał nad morzem. Tymczasem oni nas lubią - kiedy mówię, że jestem z Gdyni, to się zaraz okazuje, że każdy mój rozmówca ma u nas jakiegoś krewnego, chodził do szkoły itp.
Jest to silny ośrodek armatorski (u nich padły stocznie i port, a mają się dobrze armatorzy, a u nas wręcz przeciwnie), a tamtejsi prawnicy morscy to mocni przeciwnicy i mili koledzy.
Muszę jeszcze dodać, że mają tam kawał fajnie zachowanego secesyjnego miasta, nie parę kwartałów jak we Wrzeszczu, tylko całe dzielnice i dużo ładnej zieleni. Dodam jeszcze, że oni tam strasznie ten swój morski etos tam przeżywają i podkreślają (co nie przeszkadza prezydentowi dusić ich portu wysokimi podatkami).
Reasumując, kto inny w Polsce zrozumie te nasze morskie bolączki jak nie Szczecin?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz